Jak bardzo można mieć siebie dość? Jak bardzo można przestać poznawać osobę, którą się staliśmy? Zadaje sobie te pytania od pewnego czasu i nadal nie znalazłam odpowiedzi. Czuję, że przez ostatnie 3 lata bardzo się zmieniłam. Zamknęłam się na innych w pewnym stopniu, stałam się aspołecznym odludkiem, który nie potrafi zmusić się do normalnych kontaktów międzyludzkich. Po prostu innymi słowy zdziczałam i w najmniejszym stopniu mi się to nie podoba. Czuję też, że stałam się nie do zniesienia i nie potrafię zrozumieć dlaczego. Boję się, że przez moje, irracjonalne czasem, zachowanie stracę tych, na których naprawdę mi zależy. Dodatkowo jesienna chandra wcale nie pomaga w walce ze swoimi wadami. Zdecydowanie za długo siedzę sama ze sobą w czterech ścianach. Zdecydowanie za długo tkwię w letargu. Zdecydowanie za długo jestem martwa. Naprawdę bardzo chciałabym się stąd wydostać, ale póki co śpiączka, w której tkwię, nie pozwala mi wrócić do żywych.
"Please understand me
I'm climbin' through the wreckage
Of all my twisted dreams"
~ G'N'R - Coma
Pamiętaj, że po burzy zawsze wychodzi słońce. :)
OdpowiedzUsuńU mnie z kolei jest trochę na odwrót- zawsze byłam osobą, która raczej spierdala przed innymi, dopiero jakiś czas temu zaczęłam się rzeczywiście bardziej na ludzi otwierać i umieć w relacje międzyludzkie. A co do Ciebie- masz jakiś pomysł, co sprawiło, że zamknęłaś się jakoś?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)